W Polsce podobno aż 11% aktywnych seksualnie kobiet nie
przeżywa orgazmu w ogóle.
Czyli mniej więcej co dziesiąta z nas. Każda z nas
zna zdecydowanie więcej innych kobiet niż 10. Lepiej lub słabiej, ale jednak. A
czy słyszałyście, żeby któraś mówiła o braku orgazmu? W końcu lubimy gadać o
innych, nie oszukujmy się- sprawia nam frajdę nabijanie się z innych ludzi. I
gdyby któraś z naszych znajomych przyznała się, że nie szczytuje, to wywołałaby
tym taką sensację, że mówiono by o niej. I mówiły by o tym nawet te, które same
mają problemy z orgazmami. Zjakąś kobietę, która otwarcie przyznaje, że nie
dochodzi. Bo ja nie. Żadna się nie przyzna, bo żadna z nas nie chce wyjść na
oziębłą. Często nie przyznamy się nawet własnemu partnerowi. Wolimy udawać niż
powiedzieć, że nic z tego. Wiem, bo sama tak robiłam. Przy swoim pierwszym
chłopaku notorycznie udawałam. Najpierw wmawiałam sobie, że to pierwsze razy,
nie dochodzi się tak od razu, to przyjdzie z czasem. Ale nie przychodziło.
Byłam młoda, niedoświadczona, nie znałam dobrze swojego ciała. A jednak
kłamałam, że jest mi nieziemsko dobrze, bo było mi głupio, że nie szczytuję. I
to jest chyba główny powód, dla którego udajemy- po prostu jest nam głupio, że
facet się stara, męczy i poci nawet z 40min, a my nie możemy dojść. Statystyki
wskazują, że zdecydowanie częściej problem ten dotyka kobiet młodych (w różnych
badaniach 28-42%) niż starszych (8-15%). I nic w tym dziwnego. Większość kobiet
uczy się z wiekiem jak osiągnąć rozkosz. Bo tego po prostu trzeba się nauczyć.
Trzeba poznać swoje ciało i nauczyć się z nim współpracować, a także nauczyć
tego naszego partnera.
Wielu facetów podobno sądzi, że umiałoby rozpoznać kiedy
kobieta udaje. Nic z tego Panowie. Nie macie szans. Tę sztukę opanowałyśmy do
perfekcji. W dodatku wcale nie jest trudno udawać, kiedy partner sprawia nam
przyjemność swoim sprzętem- no bo przyjemnie jest przez cały czas trwania
stosunku, a że na końcu nie ma wielkiego BUM, to już facet nie rozpozna-
wystarczy trochę bardziej i głośniej pojęczeć, powzdychać, pościskać poduszkę,
wyprężyć ciało, że niby w spazmach rozkoszy i voila. Facet kończy dumny z
siebie, że oto jak przystało na prawdziwego samca doprowadził swoją kobietę do
orgazmu. A tu dupa, nic nie było. I żaden z Was nigdy nie będzie wiedział czy
to było prawdziwe, czy udawane. A kobieta nigdy się do udawania nie przyzna.
Choćbyście ją przyparli do ściany, bili i grozili, będzie w zaparte szła, że
ona nigdy przenigdy czegoś takiego by nie zrobiła, a Wy jesteście zajebistymi
kochankami i nigdy z nikim jej lepiej nie było, a orgazmy to ma nawet
wielokrotne.
Tylko jaki w tym sens? Po co to wszystko? Czy nie lepiej od
razu powiedzieć partnerowi, że coś nie gra? Nie trzeba przecież od razu z
wyrzutami i płaczem, że jest do niczego i nie doprowadził na ten mistyczny
szczyt. Wystarczy „kochanie, nie wiem kto Cię tego nauczył, ale na mnie to nie
działa. Mi rób tak: i tutaj zademonstrować jak lubimy.” Zabawnie i delikatnie.
A po co się frustrować za każdym razem czekając na cud? Jeśli nie weźmiemy
spraw w swoje ręce i nie pokażemy facetowi co i jak, to cud nie nadejdzie. No
dobra, może się zdarzy. Mi też się zdarzył taki cud kiedy zamiast kombinować,
po prostu na niego czekałam. Po roku czasu! Aż miałam łzy w oczach ze
szczęścia. Ale kolejnego się nie doczekałam. A im później- tym trudniej. No bo
jak powiedzieć facetowi, że przez cały ten czas udawałyśmy? Już łatwiej udawać
dalej, albo poszukać nowego w nadziei, że to z tamtym coś było nie tak i nowy
od razu nas zaspokoi. I czasem tak jest.
Dlatego drogie Panie- zastanówcie się czy warto utwierdzać
kogoś w przekonaniu, że robi coś dobrze, kiedy wcale tak nie jest? Czy gdyby
notorycznie kupował Wam w prezencie ubrania w znienawidzonym kolorze też byście
udawały, że się podobają? A może byście nawet polubiły ten kolor, żeby tylko
był zadowolony?
Panowie- nigdy nie drążcie tematu udawania. Nawet jeśli
udaje, to się nie przyzna. A skoro udaje zamiast Wam powiedzieć, że wolałaby
coś inaczej, to jej problem- niech się babsko męczy;p I oczywiście nie myślcie
teraz, że jeśli kobieta nigdy nie zwróciła Wam w łóżku uwagi, to na pewno udaje.
Tak wcale nie musi być. Na szczęście niektórzy trafiają się sobie bardzo
dopasowani w tej kwestii i wtedy po prostu nie trzeba niczego poprawiać.
Nie wiem dlaczego winą za brak orgazmu kobiety domyślnie obwinia się faceta. To jej wina. Jak facetowi nie staje albo nie dochodzi to przecież jego wina a nie jej.
OdpowiedzUsuńKobieta podczas masturbacji potrafi mieć orgazm a mając do dyspozycji dodatkowo faceta to nie potrafi?
Po co takim kobietom w ogóle facet.
Swoja wypowiedzia zdradzasz mlody wiek i brak doswiadczenia w temacie.
UsuńAndreas
Do Tanga trzeba dwojga...czasami trojga ;)
OdpowiedzUsuńPzdr
Glock
Ja z byłym też nie miałam, dopiero poznawałam seksualność, zresztą, to był szczenięcy związek.
OdpowiedzUsuńZ obecnym owszem, ale wiadomo, nie zawsze. Nie wstydzę się powiedzieć, gdy akurat nie dojdę. Fakt, bywało, że napocił się może nawet godzinę, a ja nic, gorszy dzień itp.. Ale bardzo często po prostu jest tak, że dochodzę, a jest to coś niesamowitego, jakby gwiazdy przed oczami leciały, w głowie mi się kręci i cała drżę.. :)
Byłego też nie oszukiwałam, nawet nie rozmawialiśmy w kwestii 'orgazm- nieorgazm' , pewnie było dla nas oczywiste, że to początki drogi
truskaweczka19
Kolejny temat "tabu", mimo ze centralny w relacjach.
OdpowiedzUsuńAndreas
Moze nastepny temat: Dlaczego kobiety nie maja odwagi okazywac swiadomie swoego orgazmu?
OdpowiedzUsuńAndreas
Nie wiem co bym miała w tym temacie napisać. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, żeby kobieta wstydziła się pokazywać, że ma orgazm... Ale jeśli masz jeszcze jakieś życzenia co do tematów, to chętnie poczytam;)
Usuń